Ta wyspa na wschodnim wybrzeżu ma niezagospodarowane plaże, ścieżki przyrodnicze i rezydencje pozostawione przez Rockefellerów i Vanderbiltów

Główny Pomysły na wycieczki Ta wyspa na wschodnim wybrzeżu ma niezagospodarowane plaże, ścieżki przyrodnicze i rezydencje pozostawione przez Rockefellerów i Vanderbiltów

Ta wyspa na wschodnim wybrzeżu ma niezagospodarowane plaże, ścieżki przyrodnicze i rezydencje pozostawione przez Rockefellerów i Vanderbiltów

  Ludzie ubrani na biało grają w krokieta na trawniku Jekyll Island Club Resort
Na trawniku Jekyll Island Club Resort to dzień w stylu krokieta. Zdjęcie: Peter Frank Edwards

Coś się zmienia, gdy przejeżdżasz przez groblę i mijasz imponujące filary, które oznaczają twoje przybycie na wyspę Jekyll. Drogi pustoszeją, szerokie niebo nad bagnami ustępuje miejsca sękatym czerwonym cedrom i żywym dębom ociekającym hiszpańskim mchem, powietrze staje się gęste i ciche. Świat wydaje się wstrzymywać oddech. Skręć w lewo, a w końcu dojdziesz do końca drogi, do wielkiego, bladożółtego budynku z portykiem z piernika i wieżą z masztem wznoszącym się jak latarnia morska: Ośrodek wypoczynkowy Jekyll Island Club .



W dawnych, wspaniałych czasach Jekyll Island — od założenia klubu w 1888 roku do ostatniego sezonu w 1942 — mężczyźni, którzy od tego czasu nadali swoje nazwy uczelniom, bankom i instytucjom kulturalnym, każdej zimy pakowali swoje rodziny w długą podróż na południe. Carnegies, Rockefellers, Vanderbilts i Pulitzer wylądują na Złotych Wyspach w styczniu i spędzą następne trzy miesiące, prowadząc proste życie, z dala od błysku Newport czy Nowego Jorku.

Proste życie, gdy byłeś miliarderem z epoki pozłacanej, wyglądało tak: prywatny klub, którego członkowie wspólnie posiadali jedną szóstą światowego bogactwa. Tapeta Williama Morrisa w twojej jadalni i witraże Tiffany w kościele. Rezydencje w stylu włoskiego renesansu i gontu, które bez cienia ironii nazwaliście „domkami”. Noś czarny krawat każdego wieczoru w Jekyll Island Club i ani jednej przenoszonej sukni balowej przez całą zimę.




Wyspa wyszła z mody w latach czterdziestych XX wieku — łodzie podwodne krążące u wybrzeży nieco utrudniały obchody — a Jekyll Island Club i rozmaite rezydencje zbudowane przez jego członków popadły w bogatą ruinę. Pięć z 16 domków uległo pożarowi lub zaniedbaniu - jedyne, co pozostało z jednego, to para marmurowych lwów strzegących wejścia, prawie pochłoniętych przez zieleń. Konsjerżka kurortu Sherri Zacher, która zakochała się w wyspie podczas wizyt jako dziecko w latach 70., wspomina, jak zakradła się do zrujnowanej jadalni i znalazła oryginalną księgę klubu, wciąż na miejscu, pokrytą kurzem i pleśnią. „Dom klubowy był czymś pięknym, ale miała być bardzo wymagająca w utrzymaniu” – powiedział Zacher. „Potrzebowała kogoś, kto by ją pokochał”.

  Jazda na rowerze po bujnej zielonej ścieżce rowerowej na wyspie Jekyll w stanie Georgia
Jazda na rowerze jednym z nadmorskich szlaków na wyspie Jekyll. Petera Franka Edwardsa

Zabytkowe budynki przetrwały na tyle długo, że zostały wykupione i odrestaurowane, aw 1985 r Ośrodek wypoczynkowy Jekyll Island Club otworzył swoje podwoje. W 2017 roku nowy zarząd dodał siostrzaną nieruchomość przy plaży, Jekyll Ocean Club z 40 apartamentami, i rozpoczął przebudowę głównego budynku. W tym roku ośrodek zaprezentuje aktualizacje apartamentów w domkach i przestrzeni namiotowych w klubie, w tym w jadalni.

Kiedy ludzie powiedzą ci, co robić i zobaczyć na Jekyll, wymienią garść ukochanych atrakcji. Świeżo po remoncie Muzeum Mozaiki , mała, ale przemyślana kolekcja, która bada historię i ekologię Jekyll, organizuje wycieczki po zabytkowej dzielnicy otaczającej kurort. Nieuczciwy przewodnik pozwolił mojej przyjaciółce Eléonore i mnie zajrzeć na górę jednego z domków, na którym nie było możliwości, zagraconych reliktami z przełomu wieków — tu kołowrotek, tam wózek inwalidzki z trzciną. Odwiedziliśmy Centrum Żółwi Morskich w Georgii , klinikę rehabilitacyjną i muzeum, i wędrował po starych kwaterach służby, w których obecnie mieszczą się maleńkie sklepiki sprzedające krówki i dzwonki wietrzne. Ale prawdziwą atrakcją wyspy, moją ulubioną częścią całego weekendu, było to: skończyły mi się rzeczy do zrobienia.

Oczywiście, że nie. mogłem mieć poszedł grać w golfa lub grałem w tenisa, gdybym umiał grać w golfa lub grać w tenisa. Jest park wodny i spływy kajakowe po bagnach. Ale po latach nieumyślnego zmieniania moich podróży w listę rzeczy do zrobienia – przeskakiwanie z restauracji, które trzeba odwiedzić, modny butik do godnego uwagi miejsca, zachłanne pakowanie każdego dnia w obawie, że przegapię – przebywanie w miejscu, którego urok jest zakorzeniony, było rozbrajające po prostu będąc tam, budząc się do tego, co cię otacza. Wyspa ma tylko około dziewięciu mil kwadratowych, z których cały jest parkiem stanowym, a surowe przepisy chronią ją przed nadmiernym rozwojem. Poza ośrodkiem usługi komórkowe są nierówne lub nieistniejące. Niewiele jest zorganizowanych zajęć. Spokój nieco wyostrzył moją uwagę i świat ożył.

  Driftwood na plaży na wyspie Jekyll w stanie Georgia
Plaża Driftwood na wschodnim wybrzeżu wyspy Jekyll. Petera Franka Edwardsa

Na spacerze przyrodniczym ze strażnikiem parku, Rayem Emersonem, nauczyłem się odróżniać palmetto z kapusty od palmy sabałowej i dostroiłem swoje ucho do skradającego się krzyku wściekłego zimorodka. Eléonore i ja pożyczyliśmy rowery i pedałowaliśmy po całej wyspie, mijając wydmy i bagna, na niektórych z 20 mil szlaków ułożonych na dawnych ścieżkach powozów. Jechałem w ciszy śródlądową drogą wodną, ​​a przede mną biegały stada maleńkich krabów piaskowych, moje zmysły były wyostrzone i pomyślałem o książce Jenny Odell Jak nic nie robić , i jej argument za dostrojeniem się do świata przyrody jako sposobem na wykucie znaczenia pośród szaleństwa nowoczesności. „Tylko wśród najbardziej rozbudowanej sieci tego, co nieludzkie, możemy w pełni doświadczyć naszego człowieczeństwa” — pisze. Kiedy byliśmy nieruchomi, słyszałem odpływ odpływu nad błotnistymi równinami, syczący jak Pop Rocks. Życie było wszędzie: króliki na trawie, bieliki nad głową, aligatory i żółwie pływające apatycznie w Horton Pond. W lesie skręciliśmy za zakręt i znaleźliśmy parę jeleni bielików blokujących nam drogę, tak blisko, że mogłem zobaczyć połysk ich mokrych nosów.

Pewnego wieczoru, tuż przed zachodem słońca, pojechaliśmy w górę wyspy na Driftwood Beach, gdzie wyblakłe szkielety ogromnych dębów zaśmiecają brzeg. Grupa dzieciaków goniła się nawzajem, przeskakując przez zwalone pnie i huśtając się na gałęziach, a młoda para mennonitów szła brzegiem wody ze spodniami podwiniętymi do kostek, a rąbek jej długiej spódnicy poplamiony był słoną wodą. Pomyślałem o potentatach kolejowych i baronach ze stali, którzy kiedyś zrobili z tego placu zabaw dla potężnych. Być może, między wszystkimi formalnymi balami i politycznymi machinacjami, oni także znaleźli czas na spacer po piasku pod pomalowanym na pomarańczowo niebem, słysząc tylko śmiech i szum morza.

Wersja tej historii pierwotnie ukazała się w numerze Travel + Leisure z lutego 2020 r. pod nagłówkiem „Gold Standard”.