W rok bez karnawału jeden pisarz zastanawia się nad znaczeniem tego kluczowego karaibskiego festiwalu

Główny Festiwale + Wydarzenia W rok bez karnawału jeden pisarz zastanawia się nad znaczeniem tego kluczowego karaibskiego festiwalu

W rok bez karnawału jeden pisarz zastanawia się nad znaczeniem tego kluczowego karaibskiego festiwalu

Kiedy po raz pierwszy moje stopy uderzyły w chodnik w Port of Spain, Trójca , słońce nie okazywało litości. Ale ten palący karaibski upał był niczym w porównaniu z energią elektryczną chwili: morze neonowych i pastelowych piór podskakujących w rytm muzyki, dłonie sięgające ku niebu i tupiące harmonijnie stopy, nieznajomi przytulający się, jakby byli starymi przyjaciółmi. Upał nie miał znaczenia, bo jedyne, co czułem, to radość.



Co roku, tuż przed Wielkim Postem, tysiące ludzi z całego świata czekają na ten moment: Karnawałowy Wtorek, kulminację dni wielkich imprez zwanych fesami. W ciągu tygodnia moje ciało jest oblane farbą, olejem i błotem i porusza się w pozycjach, które wywołałyby w niektórych rumieńców. Pozdrawiam drinka i unikam snu, potem powtarzam. W Trynidadzie moje dni kończą się na plaży Maracas z lodowato zimnym piwem Carib i widokiem na ocean, który nie osądza tych z nas, którzy używają ciepłego piasku jako miejsca do drzemki — dopóki nie zaczniemy od nowa. Wielki finał to nieskrępowana uroczystość napędzana rumem, muzyką soca i pragnieniem „dobrego życia”. Innymi słowy, po prostu być wolnym.

W ciągu ostatnich siedmiu lat świętowałem karnawał na Trynidadzie, Barbadosie, Bermudach, Kajmanach, Anguilli, Grenadzie i Londynie. Za każdym razem poczucie wolności, które czuję, tylko się umacnia. Po powrocie do domu w Los Angeles sprawy są robione w zależności od czasu: terminy pracy, rezerwacje w restauracjach, rozmowy telefoniczne. Ale podczas Karnawału nie ma początku ani końca. Nie ma żadnych zasad dotyczących ubioru, formalności ani kar za pokazanie się dokładnie takim, jakim jesteś.




Podczas Karnawału nie ma początku ani końca. Nie ma kar za pokazanie się dokładnie takim, jakim jesteś.

Podczas gdy osoby z zewnątrz mogą zobaczyć tylko skąpe kostiumy, karnawał jest zakorzeniony w historycznej rebelii. W XVIII wieku zniewoleni mieszkańcy Afryki Zachodniej i uwolnieni Czarni w Trynidadzie nie mogli uczestniczyć w balach maskowych organizowanych przez francuskich właścicieli plantacji przed Wielkim Postem. Tak więc na polach czerpali z różnych kultur — i ich pomysłowości — aby stworzyć własną uroczystość, zwaną Canboulay, dotyczącą zbioru i spalania trzciny cukrowej.

Od emancypacji Trynidadu w 1838 roku Canboulay przekształciło się w coś, co znamy jako Karnawał. Te słynne parady są inspirowane historycznymi maskaradami, obecnie znanymi jako mas. (Zorganizowane grupy, które uczestniczą, są znane jako zespoły). A potem jest J'Ouvert, czyli po kreolsku „świt”. To oznacza oficjalny początek karnawału i jest prawdopodobnie najbardziej wyzywającym świętem ze wszystkich. Podczas tego świętego rytuału budzę się przed słońcem i dołączam do tysięcy biesiadników już zgromadzonych na ulicach. Nosimy czepki pod prysznic i chustki oraz ubrania, w których nie przeszkadza nam bałagan. Bardzo niechlujne. W ciągu dnia jestem w euforii, pokryta brokatem i prawdopodobnie kilkoma kroplami rumu. Krowie dzwonki i stalowe bębny, neonowa farba i proszek, luźne łańcuchy zwisające z ciał i diabelskie rogi na głowach – to wszystko symbole niegdyś zniewolonego ludu, który wziął wolność w swoje ręce.